Kebaby w Krakowie
Może jest to w pewnym sensie offtopic od głównej tematyki tego bloga ale jako, że często dość jem na mieście, postanowiłem opisywać moje kulinarne przygody. A nóż komuś się przyda jak będzie w Krakowie na jakiejś poważnej konferencji programistycznej i będzie chciał coś zjeść w przerwie na lancz.
Niedawnego wieczoru wybierałem się na Juwenalia i postanowiłem zrobić dobry podkład pod ewentualnie spożyty alkohol. Jako, że dawno nie jadłem Kebaba, stwierdziłem, że będę działał w tym kierunku.
Przetestowałem dwa kebaby – jeden na plantach koło szewskiej i drugi zaraz obok teatru Bagatela. W obu przypadkach zamówiłem kebab średni, wołowy w bułce, aby mieć odpowiednie porównanie.
Wyniki testu:
Oba kosztowały 10 zł, do pierwszego dostałem puszkę Pepsi Max gratis, czyli zyskałem plus minus 2,50 zł. W ramach wsadu warzywno – sałatkowego w pierwszym znalazła się kukurydza, reszta składników roślinnych taka sama.
Bułka: pierwszy kebab – bułka chrupiąca o charakterze zwykłej bułki. Drugi – bułka bardziej a’la naleśnik w taco, cieńsza i twardsza.
Mięso: w pierwszym dość mocno zmielone, w drugim większe kawałki.
Sosy: w obu kebabach w zasadzie te same sosy, z tą różnicą, że kebab przyrządzony pod Bagatelą był bardziej pikantny.
Podsumowanie:
Oba kebaby są zjadliwe i nie miałem po nich żadnych fluktuacji żołądkowych. Różniły się głównie mięsem i w zasadzie ceną. W smaku były w zasadzie identyczne. W kategorii ECONO wygrywa kebab z Plant, natomiast w kategorii POWER wygrywa kebab z bagateli, ze względu na lepszą konsystencję mięsa.
P.S
Jeżeli macie co najmniej 14 zł to zjecie dużo lepszy posiłek od obu kebabów w Gruzińskim Chaczapuri.
Imho, kebaby w Krakowie zeszly na psy smakowo. W ciagu 5 lat studiow i inflacja cenowa na poziomie 100%. Generalnie smaczniej i w podobnej cenie mozna zjesc obiad – jezeli ma sie czas. A jezeli sie imprezuje na Kazimierzu to zapiekanki na pl. Nowym wymiataja
Wiadomo, w ogóle, do dziś płaczę za Fatih Servet z GK 😉
Ano… Fatih – R.I.P. 😀
Ooo seria gastro-testów zapowiada się interesująco:)
Ciekawe czym faktycznie wcześniej było owo zmielone truchło umiejscowione później w chrupiącej bułce;)
Hm to „zmielone truchło” teoretycznie miało być wołowiną. Czy było, to dobre pytanie, do sprzedawcy, vel do mięsa, ale ono już jest strawione więc nie odpowie 😛
Rodzyn: to kebaby nie były zawsze z psów? :] jak dobrze ze tego nie jadam, a będzie jakaś historia kulinarna o zdrowszym jedzeniu? a może jakiś szybki przepisik na coś dobrego i zjadliwego własnej roboty?
Hm, moje umiejętności kulinarne to generalnie sprowadzają się do ugotowania ryżu/makaronu/ziemniaków, plus ewentualnie przyprawienia jakiegoś kurczaka, także nie wie czy jest za bardzo o czym pisać 😛